Technikalia – na ścieżce zniżania,
(czyli rzecz dla zahartowanych)
Wielokrotnie w tym tekście będziemy pisać o wyłączaniu, wysprzęglaniu i zrywaniu autopilota.
We wszystkich tych przypadkach piszemy
Kanałem poprzecznym autopilota w ogóle się tutaj nie zajmujemy; autopilot w kanale poprzecznym działał dłużej i został wyłączony o 8:41:00,5 (lub o kilka dziesiątych sekundy później), już po uderzeniu w feralną brzozę na działce Bodina, które (według skali czasowej przyjętej przez nas w książce) nastąpiło około 8:40:59,8.
Pokażemy tutaj, jak doszliśmy do wniosków, na których podstawie powstał rozdział „Na kursie i ścieżce do śmierci”.
W naszej książce w rozdziale „Na kursie i ścieżce do śmierci” opisaliśmy zniżanie się prezydenckiego tupolewa
Ostatnie 20 sekund lotu przed wyłączeniem autopilota jest – naszym zdaniem – kluczem do tego, by zrozumieć, co robili wtedy piloci:
Ale do tego dojdziemy za chwilę. Musimy zacząć od podstaw.
Pokrętło „zniżanie-wznoszenie”
To, że pilot prezydenckiego tupolewa musiał korzystać z pokrętła „zniżanie-wznoszenie” do sterowania zniżaniem się samolotu z kręgu nadlotniskowego w kierunku pasa startowego, stało się jasne dla uczestników śledztwa obywatelskiego prowadzonego na rosyjskich i polskich forach internetowych wkrótce po tym, jak komisja techniczna MAK ogłosiła swój raport wstępny (19 maja 2010 roku). Z raportu wynikało, że załoga prezydenckiego tupolewa podczas zniżania z wysokości kręgu nadlotniskowego korzystała autopilota i automatu ciągu. Uczestnicy śledztwa obywatelskiego prowadzonego między innymi na internetowym forum smoleńskim wywnioskowali szybko, że piloci musieli korzystać z pokrętła „zniżanie-wznoszenie”. Oni też jako pierwsi zaczęli zastanawiać się nad działaniem przycisku odejścia. Wszystko to zostało w szczegółach opisane przez Siergieja Amielina w jego książce. W Polsce oba te tematy pojawiły się dopiero 3–4 miesiące później, jesienią 2010 roku, gdy MAK ogłosił, że na symulatorze lotów przeprowadził eksperymenty z odchodzeniem na drugi krąg poprzez naciśnięcie przycisku odejścia.
Prędkość pionowa
Średnią prędkość pionową, z jaką samolot zniżał się między dalszą i bliższą radiolatarnią, pierwszy raz obliczyliśmy razem z Siergiejem Amielinem jesienią 2010 roku i podaliśmy ją później w obu naszych książkach: „Ostatni lot. Spojrzenie z Rosji” oraz „Ostatni lot. Przyczyny katastrofy smoleńskiej. Śledztwo dziennikarskie”, które ukazały się w Warszawie na początku grudnia 2010 roku. Otrzymaliśmy wtedy średnią prędkość pionową równą 6,8 metra na sekundę. Ta liczba wytrzymała próbę czasu. Obliczyliśmy ją w bardzo prosty sposób.
Jak wyglądał lot tuż przed bliższą radiolatarnią prowadzącą, można było z dość dobrym przybliżeniem wywnioskować już w czerwcu 2010 roku, analizując stenogram z rozmów w kokpicie w jego pierwotnej postaci, dostępnej od 1 czerwca 2010 roku w witrynie polskiego MSWiA. Siergiej Amielin opisał to w ostatnim rozdziale swojej książki „Ostatni lot. Spojrzenie z Rosji”. Do podobnych wniosków doszliśmy i my w naszej pierwszej książce.
Po opublikowaniu raportu MAK, wykorzystując wykresy w nim zamieszczone, byliśmy w stanie uściślić nasz rachunek, uwzględniając to, że prędkość pozioma w trakcie lotu między dalszą a bliższą radiolatarnią nie była stała. W rezultacie otrzymaliśmy, że samolot – bezpośrednio przed rozpoczęciem wyhamowywania lotu w dół i wyrównywania do lotu poziomego w okolicy bliższej radiolatarni prowadzącej – poruszał się z prędkością pionową 7,5 metra na sekundę.
Nowe dane
Teraz, po opublikowaniu raportu MAK, raportu Millera oraz protokołu KBWLLP z ich wszystkimi załącznikami, mamy do dyspozycji znacznie więcej informacji o przebiegu tej fazy lotu, gdyż o tym, jak poruszał się samolot i jak zachowywały się jego urządzenia, możemy wnioskować z wykresów zamieszczonych w powyższych dokumentach oraz z danych zapisanych w pamięci stałej komputera TAWS, które zostały zacytowane w załączniku nr 4 do protokołu KBWLLP.
Ustalanie toru lotu w płaszczyźnie poziomej
Od samego początku wiadomo było, jak leciał samolot w momencie, gdy uderzył w brzozę na działce Bodina. Kawałek skrzydła o długości 4,5 metra (mierzonej prostopadle do kierunku ruchu samolotu) oderwał się od samolotu i przeleciał po drugiej stronie brzozy. Z prostego rachunku wynika, że oś podłużna kadłuba znajdowała się wtedy 14 metrów na północ od brzozy (samolot ma rozpiętość 37,55 metra) i 60 metrów od osi pasa.
Jednak to, którędy leciał nieco wcześniej – w okolicy bliższej radiolatarni prowadzącej, nie było już takie oczywiste.
Rozważaliśmy dwa warianty: (1) że leciał równolegle do osi pasa, (2) że leciał kursem magnetycznym 259°.
Po opublikowaniu raportu MAK okazało się, że wariant (2) był tym bliższym prawdy, bo leciał kursem magnetycznym 260° ± 40'. Dowiedzieliśmy się tego z krzywej zmian kursu znajdującej się na rysunku 25 w tym raporcie (błąd 40', który przypisaliśmy pomiarowi, wynika z zaokrąglenia liczby stopni podczas zapisu w czarnej skrzynce, tak by wszystkie wartości z przedziału 0–360° zmieściły się w jednym bajcie). Później uściśliliśmy to jeszcze, korzystając z rysunków z załącznika nr 1 do raportu Millera. Jeszcze później, po ujawnieniu protokołu KBWLLP i załączników do niego, dodaliśmy do naszego toru jeszcze pięć punktów o współrzędnych geograficznych zapisanych w pamięci stałej komputera TAWS. Dopiero wtedy byliśmy w stanie narysować ostatecznie tor lotu w płaszczyźnie x-y miedzy dalszą radiolatarnią prowadzącą a bliższą. Wtedy też stwierdziliśmy, że samolot w ostatniej fazie lotu przed uderzeniem skrzydłem w brzozę leciał kursem geograficznym równym 267°60' a magnetycznym 260°16' (w komputerze nawigacyjnym UNS-1D wpisana była deklinacja magnetyczna 7°44', o czym dowiedzieliśmy się z protokołu badania pamięci stałej tego komputera, który znajduje się w załączniku nr 4 do protokołu KBWLLP).
To, jak samolot leciał w płaszczyźnie poziomej wcześniej: od początku czwartego zakrętu do dalszej radiolatarni, a w zasadzie to aż do pierwszego punktu zapisanego w pamięci stałej TAW, opisujemy dokładniej w Lot z Okęcia do Smoleńska.
Ustalanie wysokości lotu w odniesieniu do progu pasa
Już z raportu MAK dowiedzieliśmy się, jak z upływem czasu zmieniała się prędkość przyrządowa samolotu oraz wysokość lotu mierzona względem terenu znajdującego się bezpośrednio pod samolotem. Z tych danych byliśmy w stanie odtworzyć jak w funkcji czasu zmieniała się wysokość lotu odniesiona do poziomu lotniska (do progu pasa). Żeby to uzyskać, musieliśmy wysokości „radiowe” poprawić, uwzględniając rzeźbę terenu. Do tego potrzebna nam była informacja, którędy w płaszczyźnie poziomej (x–y) przebiegał tor lotu podczas zniżania. A to już z niezłym przybliżeniem wiedzieliśmy.
Rzeźbę terenu wzdłuż tego toru mieliśmy z dwóch źródeł: pierwszym był serwis mapowy Google’a (maps.google.com), a drugim były własne pomiary, przeprowadzone przez jednego z nas (Mieczysława Prószyńskiego) w sierpniu i październiku 2010 roku podczas spacerów z
W ten sposób mieliśmy dwa pomiary rzeźby terenu między dalszą radiolatarnią prowadzącą a progiem pasa i mogliśmy je porównać. Serwis Google’a zawiera dane otrzymane z pomiarów satelitarnych. W terenach gęsto zalesionych jest to powierzchnia utworzona przez wierzchołki i korony drzew. Natomiast pomiary GPS-em, po uwzględnieniu poprawki na to, na jakiej wysokości nad ziemią przenoszony jest GPS, odpowiadają poziomowi gruntu.
Wyniki porównania przedstawiamy na rysunku 2. Na osi poziomej jest czas w sekundach, na pionowej jest wysokość w metrach.
Dolne dwie krzywe (kropkowane) na tym rysunku opisują rzeźbę terenu. Tam, gdzie widać wyraźne różnice między krzywymi, mamy do czynienia z obszarem zalesionym. W szczególności dotyczy to zbocza i dna doliny przed bliższą radiolatarnią prowadzącą.
Dolną czarną linią zaznaczyliśmy rzeźbę wzdłuż toru lotu prezydenckiego tupolewa otrzymaną z serwisu mapowego Google’a, a dolną czerwoną – własne pomiary za pomocą
Dwie górne linie na rysunku 2 opisują położenie samolotu w funkcji czasu. Dwie linie, bo mamy dwa profile rzeźby terenu. W rzeczywistości tam, gdzie te dwie linie się nie pokrywają, samolot mógł znajdować się w dowolnym miejscu pomiędzy nimi.
Analizując ten wykres, możemy przyjąć jako bardzo prawdopodobne, że mały (10–15 metrowy) szpic skierowany do góry, który występuje na obu górnych krzywych w okolicy najniższego punktu doliny (o 8:40:48) jest tworem sztucznym. Samolot wcale w tym czasie nie zaczął nagle przez moment się wznosić. Po prostu w tym miejscu sygnał radarowy emitowany przez nadajnik radiowysokościomierza przestał odbijać się od koron drzew i zaczął – w rzadszym lesie – od ziemi. Wcześniej lot był opisywany linią czarną, a w tej okolicy nastąpił przeskok w na czerwoną.
Natomiast to, czy znacznie większa, wyższa i bardziej rozległa „fala”, widoczna między 8:39:21 a 8:39:42, opisuje prawdziwe lekkie wznoszenie się, mocne opadanie i powtórne lekkie wznoszenie, po który nastąpił lot w dół, nie jest pewne. Gdy oddawaliśmy książkę do druku, uważaliśmy, ze tak właśnie jest. Teraz jednak mamy poważne wątpliwości. W tym obszarze nie mamy profilu terenu wykonanego za pomocą
Cztery szare punkty na rysunku 2 odpowiadają punktom odczytanym z pamięci komputera TAWS. Zostały one w niej zapisane, bo w tych momentach komputer TAWS stwierdzał, że właśnie zostały spełnione warunki do tego, aby wyemitować serię ostrzeżeń, i zapisał to w swojej pamięci stałej. Te cztery szare punkty powstały z zupełnie innych danych niż linie ciągłe. Przede wszystkim TAWS zapisał wysokość barometryczną, którą pobrał z głównego wysokościomierza barometrycznego, a nie „radiową” względem terenu pod samolotem.
Fakt, że szare punkty leżą na torze otrzymanym dla danych z radiowysokościomierza, jest bezpośrednim dowodem, że nie popełniliśmy żadnych poważnych błędów w procesie redukcji danych z radiowysokościomierza w obszarze, gdzie te punkty leżą. Punkty te dodaliśmy do tego wykresu dopiero w ostatniej chwili, gdy był już gotowy. Mogliśmy to zrobić dopiero po 5 września 2011 roku, gdyż wtedy w załączniku nr 4 do protokołu KBWLLP został upubliczniony raport z odczytywania pamięci TAWS, w którym te dane zostały zamieszczone.
Ostatnie 2 minuty lotu, od 8:40:39
Piloci między 8:38:59 a 8:39:03 wychylili klapy z 28° do 36°. Statecznik poziomy zaczął się równocześnie przestawiać do położenia odpowiadającego nowemu ustawieniu klap. Skończył 4,5 sekundy po klapach, o 8:39:07,5. Prędkość ustabilizowała się na 303 kilometrach na godzinę. Żeby ją utrzymać na tej wartości przy zwiększonych oporach ruchu, automat ciągu zwiększył obroty turbin silników. Samolot był wreszcie w konfiguracji do lądowania. Znajdował się 11 kilometrów od początku pasa.
Lot od 8:39:00 do 8:41:05 zobrazowaliśmy na rysunku 3, który jest dość skomplikowany, gdyż zawiera mnóstwo informacji. Jego wielką zaletą jest jednak to, że na jednym wykresie znajdują się krzywe pokazujące zmiany wielu parametrów, które opisują zarówno sam lot, jak i zachowanie się niektórych urządzeń samolotu.
Rysunek 3 powstał z rysunku 25 z raportu MAK, z którego usunęliśmy wszystko, co nie było istotne dla naszej analizy. Dodaliśmy do tego zestawu własny profil rzeźby terenu i własny wykres wysokości lotu, gdyż uważamy, że znacznie lepiej opisują one rzeczywistość niż te z raportu MAK czy raportu Millera. Do tego zestawu dodaliśmy jeszcze jeden parametr opisujący lot, którego rosyjscy eksperci nie zamieścili na swoim rysunku, a mianowicie kąt natarcia. Te dane wzięliśmy z rysunku 14 z załącznika nr 2 do raportu Millera.
Na wykresie, zaczynając od góry, znajdują się następujące krzywe:
-
Obroty turbin niskiego ciśnienia – trzy krzywe (każda dla innego silnika) opisują moc, z jaką w danym momencie działały silniki. Jednostki: procenty mocy maksymalnej.
- Położenie manetek gazów – trzy krzywe, jak wyżej, opisują położenie manetek, przy czym 5,8° odpowiada obrotom minimalnym. Jednostki: stopnie.
- Kąt pochylenia – kąt pod jakim oś podłużna samolotu ustawiona jest względem poziomu (nazywanego horyzontem). Wartość ujemna pochylenia oznacza, że dziób samolotu skierowany jest w dół, pod horyzont. Duże ujemne pochylenie oznacza, że samolot nurkuje, duże dodatnie, że ma mocno zadarty dziób. To ostatnie zdarza się wtedy, gdy samolot bardzo szybko się wznosi, np. tuż po starcie. Jednostki: stopnie.
-
Kąt natarcia – kąt, pod jakim płaszczyzna skrzydła (a dokładnie: średnia cięciwa skrzydła) ustawiona jest względem opływającego je powietrza. Duża dodatnia wartość kąta natarcia może oznaczać, że samolot został ustawiony do ruchu w innym kierunku niż się w danej chwili porusza. Pojawia się podczas ostrego wyhamowywania lotu w dół lub po nagłym zadarciu dziobu samolotu. Jednostki: stopnie.
- Przyspieszenie pionowe – z jego chwilowej wartości można wnioskować, czy prędkość pionowa jest stała, czy też maleje lub rośnie. Gdy prędkość pionowa jest stała, jest równe zeru. Gdy prędkość jest ujemna, jak to było podczas zniżania, i maleje co do swojej wartości absolutnej, bo samolot hamuje lot w dół i zniża się coraz wolniej, przyspieszenie jest dodatnie. Maksymalna wartość przyspieszenia, osiągnięta tuż przed uderzeniem w brzozę na działce Bodina, wynosiła 3 metry na sekundę do kwadratu. Wcześniej, w ostatnich sekundach przed wyłączeniem autopilota i tuż po przyspieszenie pionowe wahało się w granicach 0,3–0,9 metra na sekundę do kwadratu. Jednostki: metry na sekundę do kwadratu.
-
Wychylenie wytrymowane kolumny wolantu – położenie kolumny wolantu, wszelkie zmiany wytrymowanego wychylenia podczas lotu z włączonym autopilotem (w kanale podłużnym) są możliwe tylko za pomocą pokrętła „zniżanie-wznoszenie” (trymer na wolancie wtedy nie działa). Wystarczy popatrzeć na punkty, w których krzywa zmienia swoją wysokość, żeby zobaczyć, kiedy pilot poruszał pokrętłem i w jakim kierunku. Im niżej krzywa na wykresie, tym wolant jest bardziej przesunięty w kierunku do pilota. Jednostki: milimetry.
- Wychylenie całkowite kolumny wolantu – jeśli ta krzywa nie pokrywa się z krzywą wychylenia wytrymowanego, oznacza to, że któryś z pilotów poruszył wolantem, ciągnąc go (na siebie) lub odpychając (od siebie). Na wykresie widać, że obie krzywe różnią się od 8:40:52 do końca lotu (wysprzęglenie autopilota nastąpiło dopiero o 8:55,3). Jednostki: stopnie.
- Wychylenie sterów wysokości – oba stery (lewy i prawy) pracowały podobnie, dlatego obie krzywe się prawie pokrywają. Im krzywa niżej, tym ster jest wychylony bardziej w górę. Wszystkie wychylenia sterów wysokości do 8:40:52 realizowane były przez autopilota. Dopiero ostry dzióbek skierowany w dół, który jest widoczny 3 sekundy przed zerwaniem autopilota, jest pierwszym wychyleniem sterów wykonanym za pomocą wolantu. Jednostki: stopnie.
- Prędkość przyrządowa – prędkość, z jaką samolot porusza się względem opływającego go powietrza. Różni się od prędkości poziomej mierzonej względem powierzchni ziemi o swoją składową pionową oraz o prędkość powietrza względem ziemi. Ponieważ wiatr na różnych wysokościach może mieć rożne prędkości i może wiać w różnych kierunkach, przeliczenie prędkości przyrządowej na postępową względem ziemi nie jest proste. Jednostki: kilometry na godzinę.
- Wysokość względem progu pasa – krzywe zostały omówione przy rysunku 2.
- Alarm 65 metrów – pozioma kreska pokazuje, kiedy w kokpicie słychać było dzwonek alarmowy radiowysokościomierza. Sygnał jest emitowany, gdy samolot znajdzie się poniżej wysokości ustawionej przez pilotów. Zwykłe jest to wysokość decyzji.
- Sygnał markerów – poziome kreski pokazują, kiedy w kokpicie słychać było sygnał markera dalszej radiolatarni prowadzącej (lewa kreska), a kiedy bliższej (prawa kreska). Sygnał jest emitowany, gdy samolot przelatuje nad radiolatarnią.
Fala
Dowódca ustawił prędkość zniżania i samolot zaczął gwałtownie opadać. I to naprawdę gwałtownie, bo z prędkością pionową dochodzącą do 12,5 metra na sekundę. Dziesięć sekund później i 800 metrów dalej Arkadiusz Protasiuk zatrzymał zniżanie, ponownie używając pokrętła „zniżanie-wznoszenie”. W ciągu 10 sekund lotu ku ziemi samolot stracił 120 metrów wysokości! Potem, gdy dziób samolotu ustawił się na poziomie horyzontu, zaczął się nieco wznosić i w ciągu kolejnych pięciu sekund odzyskał 30 metrów (samolot podlegał w tym czasie przyspieszeniom pionowym dochodzącym do jednego metra na sekundę do kwadratu, czyli jednej dziesiątej wartości przyspieszenia ziemskiego). Być może dowódca sprawdzał, jak samolot reaguje na ruchy pokrętłem „zniżanie-wznoszenie”. Pewne jest, że wszystkie te manewry zostały wykonane wyłącznie przy użyciu pokrętła „zniżanie-wznoszenie” na panelu PU-46. Wiemy to z zapisu w czarnej skrzynce rejestrującej pracę urządzeń. Włączony autopilot (ABSU) wykluczał inne sposoby manewrowania samolotem.
Fragment książki, s. 168-169
Czy to, co powyżej opisaliśmy, rzeczywiście się zdarzyło?
Jest to jedna z niewielu kwestii, które opisaliśmy w książce, a których teraz nie jesteśmy już pewni we wszystkich szczegółach. Na rysunku 3 widać, że w tym czasie, gdy na wykresie wysokości względem progu pasa pojawia się fala, zmieniał się kąt pochylenia oraz kąt natarcia, a także zmieniało się przyspieszenie pionowe. Samolot przez chwilę nurkował, potem zmniejszył prędkość pionową i wyrównał. Czy jednak nurkował z tak dużą pionową prędkością, jaką wymieniliśmy w powyższym fragmencie, i czy przed i po nurkowaniu wznosił się nieco – tego nie jesteśmy pewni. Po prostu ten fragment wykresu obarczony jest błędem, który może być większy niż wysokość fali. Opisaliśmy to dokładniej pod rysunkiem 2.
Pierwsze 9 sekund
O 8:39:25 samolot leci przez moment mniej więcej poziomo. W tym momencie pilot zmienia pochylenie za pomocą pokrętła pokrętła pochylenia. Stery wysokości wychylają się natychmiast w dół (na rysunku ich linia przechodzi do wartości dodatnich). Wychylenie wytrymowane kolumny wolantu i wychylenie całkowite kolumny wolantu zmieniają się identycznie, co dowodzi, że cały manewr był wykonany wyłącznie za pomocą pokrętła pochylenia. Przyspieszenie pionowe przyjmuje wartości ujemne, gdyż samolot zaczyna nurkować, zwiększając swoją prędkość pionową ruchu w dół. Kąt pochylenia maleje od zera do -4,2°. Kąt natarcia maleje do 0,5°. Ponieważ samolot przyspiesza podczas nurkowania, zwiększając swoją prędkość postępową, automat ciągu zmniejsza ciąg, żeby prędkość postępowa nie wzrastała.
Następne 9 sekund
O 8:39:34, pilot znowu porusza pokrętłem pochylenia, tym razem w przeciwnym kierunku. Wychylenie wytrymowane i wychylenie całkowite kolumny wolantu zaczynają się znowu zmieniać w sposób identyczny. Kąt pochylenia z wartości -4,2° zaczyna powoli rosnąć w kierunku zera, co oznacza, że samolot powoli podnosi dziób. Kąt natarcia rośnie znacznie szybciej niż kąt pochylenia. Oznacza to, że samolot coraz bardziej zadziera dziób, ale początkowo nadal leci w dół, tyle że ustawia się coraz bardziej brzuchem do kierunku ruchu. W rezultacie tego manewru siła nośna generowana przez skrzydła rośnie, przyspieszenie pionowe zmienia się na lekko dodatnie i po 4 sekundach, o 8:39:38 samolot wyhamowuje ruch w dół. Przyspieszenie pionowe jest dodatnie. Kąt pochylenia nadal rośnie, dziób cały czas podnosi się. Kąt natarcia pozostaje jednak taki sam, a więc samolot – w miarę podnoszenia się dziobu – zaczyna wyrównywać lot. Czy wyrównał na tyle, że przez moment leciał poziomo lub nawet wnosił się, to jednak otwarta kwestia; tego z dostępnych danych ustalić się nie da.
Nie mamy wątpliwości, że manewr taki został wykonany (wskazują na to zmiany kąta pochylenia, kąta nachylenia i przyspieszenia pionowego) i że został wykonany wyłącznie za pomocą pokrętła pochylenia, gdyż położenie wolantu w tym czasie pokrywa się z położeniem wytrymowanym wolantu.
Poniżej stu metrów nad pasem
O 8:40:45 pilot przekręcił pokrętło pochylenia ABSU, żeby zmienić pochylenie samolotu (który był pochylony w dół pod kątem -3,5°) i żeby w ten sposób podnieść dziób samolotu. To nastąpiło, w rezultacie opór powietrza wzrósł, a prędkość przyrządowa zmalała z 290 do 280 kilometrów na godzinę, a więc do wartości ustawionej wcześniej przez pilotów w automacie ciągu. Żeby nie zmalała za bardzo, automat ciągu o 8:40:47 zwiększył moc turbin silników z minimalnej (33,8 procent) do 40 a później nawet do 45 procent.
To przekręcanie pokrętła pochylenia nastąpiło albo dokładnie o 8:40:45, ale jego efekt pokazywał się z opóźnieniem od 8:40:45 do 8:40:49 (z powodu wolnej reakcji ABSU), albo następowało powoli i było rozciągnięte na 4 sekundy. Pochylenie samolotu zmieniło się w tym czasie o pół stopnia, z -3,5° do -3°. I pozostało na tej nowej wartości.
Nie jest też trudno zauważyć, że ów ruch wolantem rozpoczął się w momencie, gdy w kokpicie zadźwięczał brzęczyk radiowysokościomierza, informujący o osiągnięciu wysokości 65 metrów nad ziemią. Samolot znajdował się wtedy 29 metrów nad progiem pasa.
O 8:40:51,5 w kokpicie zadźwięczał brzęczyk radiowysokościomierza, informujący o osiągnięciu wysokości 65 metrów nad ziemią. Samolot znajdował się wtedy 29 metrów nad progiem pasa. W tym momencie któryś z pilotów (eksperci MAK sugerują w swoim raporcie, że mógł to być drugi pilot) zaczął ciągnąć wolant do siebie. Pół sekundy później zatrzymał go w pozycji przesuniętej o mniej więcej 2,5 centymetra. Nie przesunął go na tyle, żeby tym ruchem wyłączyć autopilota. Ale przesunięcie o te 2,5 centymetra spowodowało, że samolot zareagował. Ster wysokości wychylił się o 5° bardziej w górę. Wcześniej ster wysokości był już wychylony w górę o 6° i w takiej konfiguracji samolot wcześniej opadał z prędkością pionową circa 7,5 metra na sekundę. To nowe wychylenie steru – o dodatkowe 5° w górę – zniknęło w ciągu kolejnych dwóch sekund i ster wrócił do położenia wcześniejszego. Stało się tak, mimo że pilot nie cofnął wolantu. Trzymał go w pozycji przesuniętej o 2,5 centymetra od położenia neutralnego (czyli wytrymowanego przez ABSU). Aby utrzymać go w tej pozycji, musiał używać siły rąk. Wolant chciał wrócić do położenia wytrymowanego. Pochylenie samolotu w ciągu tych dwóch sekund, gdy ster się wychylił i powoli cofał, zmieniło się o kolejne 3,5°, z -3° do +0,5°. Opór powietrza znowu wzrósł. Żeby prędkość postępowa nie zmalała poniżej 280 kilometrów na godzinę, automat ciągu zwiększył moc turbin do 45%, ale i tak zmalała ona do 277 kilometrów na godzinę.
To, co zaszło powyżej, można wytłumaczyć w następujący sposób. Pilot wychylił ster wysokości w górę o 5°, przesuwając kolumnę wolantu do siebie o 2,5 centymetra. Wychylenie steru spowodowało zmianę pochylenia, dziób samolotu się podniósł o 2,5°. W tym momencie autopilot stwierdził, że dziób podnosi się za bardzo w stosunku do tego, co pilot ustawił za pomocą pokrętła pochylenia, i skontrował to, wychylając powoli ster wysokości w przeciwnym kierunku (w dół) o niemal taką samą wartość. W rezultacie ster po 2 sekundach prawie wrócił do położenia wcześniejszego, oba wychylenia steru – to gwałtowne, zrobione wcześniej przez pilota, i to powolne, zrobione przez autopilota – dodały się z przeciwnymi znakami. Czy samolot pozostałby dłużej z pochyleniem +0,5°? Prawdopodobnie zacząłby powoli opuszczać dziób do położenia sprzed ściągnięcia wolantu na siebie. Na wykresie tego jednak nie zobaczymy, bo sekundę później autopilot w kanale podłużnym został wyłączony.
Jedno jest pewne. To delikatne ściągnięcie wolantu i wynikająca z tego zmiana pochylenia samolotu z -3° do +0,5° spowodowały, że samolot zmniejszył nieco swoją prędkość pionową. Chwilę później ta zmiana pochylenia i to zmniejszenie prędkości stały się bardzo istotne.
O 8:40:55,2 dowódca pociągnął wolant mocniej do siebie i tym ruchem wyłączył autopilota w kanale podłużnym.
Po zerwaniu autopilota w kanale podłużnym i zerwaniu automatu ciągu prędkość samolotu zmalała do 269 kilometrów na godzinę. Było to spowodowane dużym wzrostem oporu powietrza po zadarciu dziobu i po gwałtownym zwiększeniu kąta natarcia. W tym czasie silniki powoli rozpędzały się do pełnej mocy.
To wszystko, co opisaliśmy powyżej w nieco inny sposób niż w książce, ma swoje odpowiedniki na rysunkach 3 i 6. Na obu rysunkach widać, jak przed zerwaniem pierwszego kanału autopilota zmieniał się kąt pochylenia i kąt natarcia. Oba te kąty zmieniały się w sposób ciągły. Rosnący kąt pochylenia oznacza, że samolot w tym czasie unosił powoli dziób. Rosnący kąt natarcia oznacza natomiast, że dziób był coraz wyżej, ale samolot wcale nie zaczynał natychmiast poruszać się w nowym kierunku, zgodnym z ustawieniem dziobu. Samolot w tej fazie lotu ustawiał się coraz bardziej brzuchem w kierunku ruchu, tak że generował coraz większy opór opływającemu go powietrzu, jednocześnie jednak wzrastała siła nośna. Obie te siły hamowały jego ruch w dół. Takie zmiany kąta pochylenia i kąta natarcia są typowe dla manewru wyrównywania.
Krzywe kąta pochylenia, kąta natarcia oraz przyspieszenia pionowego z rysunków 3 i 6 uważamy za bezpośredni dowód tego, iż ruch w dół zostałdo pewnego stopnia wyhamowany nim doszło do wyłączenia autopilota w kanale podłużnym.
Przyspieszenie pionowe w tym czasie było dodatnie. Oznacza to, że samolot hamował swój ruch w pionie, poruszając się ciągle jeszcze w dół. Możemy tak wnioskować, bo wiemy skądinąd, że najniższy punkt względem progu pasa osiągnął już po wyłączeniu autopilota, a więc nieco później. Istotne przy tym jest, że w ciągu ostatnich kilku sekund przed zerwaniem autopilota przyspieszenie pionowe miało wartość bardzo zbliżoną do tej tuż po zerwaniu. To oznacza, że samolot przez cały czas hamował wtedy ruch w dół, a samo wyłączenie autopilota nic tu nie zmieniło. Dopiero później, po 3 sekundach po wyłączeniu autopilota, przyspieszenie pionowe wzrosło do 3 metrów na sekundę do kwadratu. Nastąpiło to na 1,5 sekundy przed zderzeniem z brzozą, gdy obroty turbin zaczęły już rosnąć. Samolot zaczął wtedy znacznie bardziej podnosić dziób i siła nośna rosła.
Kąt pochylenia samolotu przez 4 sekundy, od 8:40:48,5 do 8:50:2,5 był stały i wynosił -1,5°. Potem zaczął rosnąć i o 8:54,5 wynosił już +0,7°. Na tym poziomie był w momencie wypięcia autopilota i został do 8:55,8, potem znowu zaczął rosnąć i w momencie uderzenia o brzozę na działce Bodina wynosił 13°. O 8:41:1,7 osiągnął 20°. Potem zaczął maleć.
Kąt natarcia w momencie zerwania autopilota wynosił między 9,7° a 10,5° (na rysunku 15 z załącznika nr 2 do raportu Millera nie da się go zmierzyć dokładniej), a w momencie uderzenia w brzozę wynosił już 16°. Najmniejszą jego wartością było 0,5° (w nurkowaniu podczas „górki”), a największą 22°.
Ostatnie 23 sekundy, od 8:40:42
Jeden aspekt lotu w pobliżu bliższej radiolatarni prowadzącej wymaga dokładniejszego pokazania. Omówimy go, posługując się rysunkiem 6, pokazującym w dużym powiększeniu, jak zmieniały się niektóre parametry z rysunku 3.
Pionowymi przerywanymi liniami zaznaczyliśmy na nim cztery istotne momenty, w których:
- jeden z pilotów zaczął ciągnąć wolant do siebie, co w następnych sekundach spowodowało (trwałe) przesunięcie wolantu o 2,5 centymetra i (krótkotrwałe) wychylenie sterów poziomych w górę – 8:40:51 RW + WOLANT;
- wyłączył się kanał podłużny autopilota – 8:40:55,3 ABSU;
- został wyłączony automat ciągu – 8:40:56,2 AT;
- samolot uderzył skrzydłem w brzozę na działce Bodina – 8:49:59,8 BRZOZA.
Na rysunku 6 doskonale widać zmiany wytrymowanej pozycji wolantu, dokonywane za pomocą pokrętła „zniżanie-wznoszenie”, które zachodziły od 8:40:45 do 8:40:49. Oraz że towarzyszyło im powiększające się wychylenia sterów wysokości, lewego i prawego. Widać to bardzo dobrze zarówno na wykresie wychylenia sterów wysokości, jak i po zmianach kąta pochylenia i natarcia następującym w tym czasie.
Na rysunku 6 znacznie lepiej widoczne jest też wychylenie lewego i prawego steru wysokości, które nastąpiło w wyniku lekkiego ściągnięcia wolantu przed zerwaniem autopilota. Widać także, że oba stery wysokości powróciły do położenia wcześniejszego, mimo że wolant pozostał wychylony z położenia wytrymowanego (neutralnego).
Znacznie lepiej między 8:40:52 a 8:40:54 widać też wychylenie lewego i prawego steru wysokości w górę na moment przed zerwaniem autopilota. To wychylenie osiągnęło maksymalną wartość o 8:40:52,5 – trzy sekundy przed zerwaniem autopilota. Zostało spowodowane lekkim ściągnięciem wolantu na siebie (o 2,5 centymetra tylko), które rozpoczęło się o 8:40:51, na 4,5 sekundy przed zerwaniem autopilota. Widać też, że stery po osiągnięciu maksymalnego wychylenia zaczęły powoli wracać do położenia wcześniejszego, mimo iż wolant nadal pozostał w położeniu wychylonym względem położenia neutralnego (wytrymowanego). Ten ruch sterami doprowadził jednak do zmiany kąta pochylenia do wartości docelowej (+0,5°), ustalonej nieco wcześniej pokrętłem „zniżanie-wznoszenie”. To autopilot swoją reakcją sprawił, że płaszczyzny sterowe wróciły do położenia poprzedniego, wytrymowanego. Na wychylenie sterów wolantem zareagował bowiem tak samo, jak na każde inne zaburzenie lotu. Gdy dziób, podnosząc się, przekroczył kąt pochylenia ustawiony wcześniej za pomocą pokrętła i próbował podnieść się wyżej, autopilot zareagował, przeciwdziałając „zaburzeniu”, i wychylił stery poziome w kierunku przeciwnym, żeby utrzymać zadany kąt pochylenia. W rezultacie kąt pochylenia przez półtorej sekundy, od 8:40:54 do 8:40:55,5, się nie zmieniał. O 8:40:55,3 doszło do zerwania autopilota, stery wysokości wychyliły się na moment w górę i kąt pochylenia znowu zaczął rosnąć, co widać doskonale na rysunku 15 z załącznika nr 2 do raportu Millera.
Drugi scenariusz wyłączenia autopilota
Na koniec chcielibyśmy podkreślić, że jedna kwestia nie jest do końca jasna. Opisaliśmy to
Autopilot działał. Dowódca powoli ustawiał pokrętłem właściwe pochylenie. Gdy zabrzmiał alarm radiowysokościomierza, pociągnął lekko wolant na siebie i trzymał. I dziwił się, że samolot już podniósł dziób i ustawił się do lotu poziomego, a wysokość ciągle maleje. Dwa zjawiska dodały się, potęgując ten efekt. Po pierwsze, prędkość opadania była znacznie większa niż normalnie, dwa razy większa niż powinna. To sprawiło, że samolot musiał stracić cztery razy więcej wysokości niż normalnie, żeby wyhamować lot w dół. Po drugie, nie tylko samolot ciągle jeszcze opadał, także zbocze doliny podnosiło się pod samolotem. Wysokości zaczynało brakować. Protasiuk trzymał cały czas wolant w położeniu na siebie w stosunku do stanu neutralnego. Teraz zaczął go, nadal w miarę powoli, ciągnąć jeszcze bardziej ku sobie. W pewnym momencie wychylenie wolantu przekroczyło magiczną wartość 5 centymetrów od położenia wytrymowanego i autopilot się wyłączył. W kokpicie zabrzmiał charakterystyczny dzwonek, który to sygnalizował. Kolejne działania dowódcy były już czystym, dobrze wyuczonym odruchem. Pozostało tylko jedno wyjście. Ucieczka w górę. Pierwszą reakcją było odepchnięcie wolantu od siebie, z powrotem do poprzedniego położenia, żeby nie przeciągnąć maszyny. Jednocześnie prawa ręka powędrowała na manetki gazów, żeby popchnąć manetki do końca, do oporu, na pełną moc. Zajęło to od sześciu dziesiątych sekundy
Wcześniej: Lot z Okęcia do Smoleńska
Ostatnie poprawki w tym tekście: 2015-02-11
© Prószyński Media 2011–2016